Strona główna
  Życie

  Kanonizacja
  Pisma
  Relacje
  Artykuły
  Książki
  Strony WWW
  O nas
  Kontakt
     

  

M. Urszula Ledóchowska

LISTY 1914 - 1922

[13 IX 1914]

Myślę o Was, niech Bóg wam błogosławi, jak i ja wam błogosławię. Pamiętajcie, żeśmy córkami Męczenniczki, więc odważnie, mężnie i wesoło dźwigajmy nasz krzyż, wszak przez krzyż dojdziemy do nieba.

Kochajcie się, moje drogie Dzieci, o to najbardziej Was proszę; miłością ściągajmy błogosławieństwo Boże na nasz dom!

Ufajmy, Bóg nas nie opuści - i to przeminie - a w niebie radować się będziemy z czarnych chwil przeżytych. "Bądź wola Twoja" - te słowa miejmy wyryte w sercu naszym i powtarzajmy je nieustannie z miłością.

Ściskam Was, Dzieci moje najdroższe. Kochajcie Jezusa, kochajcie Maryję! Błogosławię Was, Drogie Dzieci moje. Bóg z Wami.


* * *

[14 IX 1914]

Już z okrętu, ale jeszcze stąd dwa słowa. Niech Wam pan Bóg błogosławi, niech strzeże, prowadzi! Ufajcie i módlcie się! Módlcie się za mnie - strasznie mi ciężko, ale powtarzam ciągle: "Jak Bóg chce! Fiat i Deo gratias". Jadę pod opieką Bożą.

Niech Bóg Was strzeże, mnie strzeże! Ściskam,kocham, błogosławię.


* * *

[17 IX 1914]

Moje drogie Dzieci,

Jestem w Sztokholmie. Droga była straszna, bo okropny wiatr, i taka byłam chora, że do samego Sztokholmu leżałam. Teraz już dobrze. Zaraz zajechałam do Grand Hotelu; mam pokój ładny, ale ufam, że prędko się wyniosę, bo tu dla mnie za drogo. Poszłam z rana do kościoła - tam ksiądz, znajomi Włodzia. Zaprowadzili mnie do sióstr pielęgnujących chorych. Jedna z nich poszła ze mną do telegrafu, skąd do Was zatelegrafowałam. Potem poszłyśmy razem szukać mieszkania. Byłam i we francuskiej szkole, tam, niestety, miejsca dla mnie nie mieli, ale też będą pomagały szukać lekcji. Zdaje się, że dostanę pokój i całe utrzymanie w porządnej, katolickiej rodzinie, a potem trzeba będzie myśleć o zarobieniu pieniędzy.

Jeszcze dziś uwierzyć nie mogę, że jestem tutaj, sama, w obcym mieście, tak daleko od moich Dzieci. To wszystko jak czarny, straszny sen! Ale, jak Bóg chce! Ciągle, ciągle to powtarzam, choć chwilami strasznie ciężko. "Jak Bóg chce" - a nam słuchać i korzyć się pod wszechmocną Jego ręką!

Co do mnie, bądźcie spokojne, dam sobie radę - jakoś to będzie! I Wy, Dzieci moje najdroższe, bądźcie dobrej myśli, ufajcie - Bóg mocen nas ze złego wybawić. I dla nas zaświeci znów jasne słońce, bo przecież zawsze po ciemnościach nastaje światłość!

Myślę,że list ten oddam panu Ostrowskiemu, który dziś albo jutro ma przyjść. Jeżeli nie przyjdzie, spróbujemy pocztą. Czy dojdzie, to druga kwestia - na to musimy być gotowe, że często wiadomości mieć nie będziemy, choć co dzień będę pisywała.

Kończę - jeszcze różne sprawy mam do załatwienia. Niech Bóg Wam błogosławi., Dzieci moje drogie, w górę serca! Kocham, ściskam, do serca tulę.

Matka

Czekam na pana Ostrowskiego i na nieszczęście nie widać go! Znalazłam mieszkanie u poczciwych katolików, 135 koron miesięcznie za duży pokój i całe utrzymanie. Teraz szukam lekcji. Tu są bardzo poczciwe Siostry św. Elżbiety, które mną się opiekują, chodzą wszędzie ze mną, pomagają, jak mogą. Ojcowie są również bardzo dobrzy dla mnie i serdeczni. Dziś będę u angielskiego kuzyna. Ciekawam, czy dopomoże w mej sprawie. Będę i u księdza biskupa. Mnie tęskno. Wieczorem, gdy tak sama siedzę, to dusi. Wtedy modlę się, a potem łapię na gwałt szwedzką książkę, by zapomnieć o wszystkim i nie poddawać się smutkowi. Przecież wiem i wierzę, ze co Bóg chce, to dla naszego dobra.


* * *

[Sztokholm, IX 1914]

Jest mi tu dobrze, ale wolałabym budę Tuska, byle być z Wami. Czasem wszystko jeszcze wydaje mi się snem i chciałabym już się rozbudzić, potem znów chwyta takie bolesne uczucie, bo przebudzenia z tego snu nie ma - to prawda, prawda! I choć chciałabym wrócić do Was - nie mogę!

Pociecha moją - kościółek. Jest śliczny - tak w nim czysto, gustownie, nabożnie. Nigdzie też tak pięknie odprawianych nabożeństw nie widziałam, jak tu. Szkoda mi, gdy nabożeństwo się kończy!

Modlę się za Was, wszystko za Was ofiaruję, drogie moje Dzieci. Pragnę jedynie, by to, co przeżywamy, do świętości nas prowadziło. Jeśli więc chcecie matce Waszej osłodzić wygnanie, niech każda usilnie pracuje nad sobą, niech stara się o prawdziwą miłość bliźniego, o to, żeby wśród Was panowała prawdziwie Boża atmosfera, a więc zgoda, jedność, uprzejmość, usłużność.

Bądźcie ufne - i to przeminie, przyjdą lepsze czasy!

Do serca Was tulę, kocham, błogosławię. Niech Bóg będzie z Wami.


* * *

[21 IX 1914]

Dzieci moje,

Tęskno mi za wiadomościami o Was. Ściskam Was, kocham, każdą z osobna do serca tulę. Ciągle myślą jestem przy Was i wszystko, każdy ból, tęsknotę, wszystko Bogu za Was ofiaruję. I takie mam wrażenie, iż teraz więcej dla Was pracuję, bo cierpieniem, iż więcej robię dla osiągnięcia mego ideału w pracy nad Wami, w osiągnięciu Waszego uświęcenia - teraz, gdy wygnanie serce bólem napełnia, niż kiedy byłam wśród Was. Że gorzko, to gorzko - ale to nic, skoro tak Bóg chce. Przecież jedno mamy zadanie: dążyć do nieba, a do niego właśnie przez cierpienie najłatwiej dojdziemy. Bądź co bądź, piękna to rzecz cierpieć z miłością i z weselem!

Tydzień temu byłyśmy przy ostatniej kolacji. Dzisiaj jestem sama. Też czekam na kolację, ale w innym mieście, w innym domu. Ot, wszystko inne, inne - obce! Tylko w kościele swojsko i dobrze.

Trzeba kończyć. Bóg z Wami, Dzieci moje, ściskam, błogosławię.


* * *

[24 IX 1914]

Dzieci moje,

Znów próbuję pisać do Was. Tak pragnę, abyście listy ode mnie dostawały i wiedziały, jak bardzo żyję Wami. Myślę o Was, przede wszystkim zaś zbieram moją gromadkę wokół siebie - u stóp Krzyża i wołam do Pana razem z Wami: Bądź wola Twoja, Panie! Od samego rana do wieczora jestem z Wami, Dzieci moje. O trzeciej godzinie jestem w kościele, by razem z Wami tulić się do Krzyża, który jest całą naszą nadzieją, a zarazem i szczęściem.

Żeby nie ta rozłąką, to i tu byłoby mi dobrze. Ludzie są ogromnie dobrzy dla mnie. Wczoraj był hr. Lagergren. Dobrze znał stryja, zna brata, więc strasznie uprzejmy. Dziś jego żona złapała mnie w kościele, zaprosiła na jutro. Rozmaici ludzie chcą pożyczać mi pieniądze - gdybym ich nie miała - bardzo są dobrzy. No, ale to nie to samo, co być ze swoimi!

Bądźcie mi zdrowe, uważajcie na siebie, nie przemęczajcie się!

Ściskam Was, kocham, do serca tulę, błogosławię. Módlcie się - w modlitwie się spotkamy! Jestem na Mszy o siódmej i o ósmej, o dziewiątej mam śniadanie, potem piszę listy i idę na pocztę po listy. O jedenastej śniadanie, potem rachunek sumienia i - jak dotąd - kręcę się wokół kuzynów. Od drugiej do trzeciej jestem w kościele, o 4.30 - obiad. Przeglądam gazety, uczę się po szwedzku, czytam o św. Brygidzie, o ósmej herbata i o dziesiątej kładę się spać. Ot, wszystko - abyście wiedziały, jak żyję. Dzień zaczynam od błogosławieństwa i modlitwy za Was, a kończę go - kreśląc tak samo duży krzyż w Waszą stronę.


* * *

[25 IX 1914]

Dzieci moje drogie,

Dziś tylko parę słów. Jestem zdrowa. Wszystko byłoby dobrze, byle być razem! Ale, jak Bóg chce, jak Bóg chce! Ufam i modlę się - to, co Bóg da, i tak będzie dobre.

Na telegram wystarczy podać: Stockholm, Klara Östra 12, Corméry. Ponieważ listy tak wolno chodzą, będę raz w tygodniu telegrafowała, żebyście wiedziały, że dobrze; Wy też raz w tygodniu telegrafujcie, a gdyby zaszło coś ważnego, to i częściej.

Szukałam dziś w hotelu, ale dobrego pana nie znalazłam. Czasem się udaje, a czasem nie - a jam znowu nie taka śmiała, żeby do każdego podchodzić. Czas mamy ładny. Już orientuję się w Sztokholmie i sama trafię wszędzie, gdzie potrzeba, ale najłatwiej do kościoła.

Ściskam Was, Dzieci moje kochane, niech Bóg błogosławi - do serca tulę.

Jutro będzie kartka, a pojutrze list - tak będę zmieniała. Bardzo kocham. Oby ta rozłąka nie była zbyt długa - ale, jak Bóg chce! I tak Bóg dobry, bo pomaga, opiekuje się w sposób widoczny. Mogłoby być jeszcze gorzej, więc dziękować trzeba, choć tęsknota skrobie w sercu. Kocham, ściskam, błogosławię.


* * *

[28 IX 1914]

Choć parę słów. Matka ciągle o Was myśli, ciągle modli się za Was i ciągle, gdy ciężko na duszy, zachęca się do odwagi tą myślą, że cierpieniem wyprosi Wam to, czego pracą swą nie bardzo umiała w Was wyrobić: wielką, bezgraniczną miłość wzajemną.

Pamiętajcie - niech to będzie i Wasze staranie - tak pracować nad wyrobieniem w sobie miłości, aby, jeśli Bóg da, że matka do Was powróci, mogła być olśniona jednością, miłością wśród Was! Błogosławimy swe wygnanie, gdyby takie mogło wydać owoce!

Niech każda pracuje nad sobą, nie zastanawiając się nad tym, co drugim brak, ale zaglądając do własnego sumienia, co tam nie jest w porządku. Wszak tak będzie, drogie moje Dzieci?! Pamiętajcie, cierpienie jest źródłem łask Bożych i cnót, bylebyśmy umiały z niego korzystać. Więc korzystajmy, jak należy! Dobroć, usłużność, wyrozumiałość, ciche znoszenie wad drugich - oto znamiona prawdziwej miłości.

Jam zdrowa. Dziś szkaradny czas - leje jak z cebra. O trzeciej zawsze jestem w kościele. Wkrótce zacznę tam o trzeciej odprawiać drogę krzyżową, naturalnie z Wami i za Was.

Zaraz październik, mój ulubiony miesiąc. Módlmy się, Dzieci moje, do Matki naszej tam w górze i do naszej wielkiej świętej Patronki. W górę serca!

Ściskam, kocham, błogosławię.

Matka



M. Urszula Ledóchowska. LISTY 1914 - 1922. Fragment rodziału "Do sióstr w Petersburgu". Seria wydawnicza: "Ocalić od zapomnienia". Zgromadzenie Sióstr Urszulanek SJK - Warszawa 2004

Koszalin 2007 | www.urszula.ovh.org | Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek