Strona główna
  Życie

  Kanonizacja
  Pisma
  Relacje
  Artykuły
  Książki
  Strony WWW
  O nas
  Kontakt
     

  

Bp Marek Jędraszewski

OBRAZKI Z PNIEW

W auli Domu Matki Założycielki wisi obraz malowany ręką Błogosławionej. Jest to kopia Murilla - Zwiastowanie. O innym obrazie - o Ukrzyżowanym Velasqueza - wiemy więcej. Wiemy bowiem, o czym rozmyślała wtedy Urszula, gdy sięgała po pędzel i paletę. Natomiast o malowanym przez siebie Zwiastowaniu nie wspomniała nic w swej Historii Kongregacji. Nie znam też żadnego jej listu poświęconego tej sprawie. Pozostanie to już tylko jej tajemnicą. A przecież nie sposób przejść obojętnie obok tego płótna. Między nim a Sarkofagiem istnieje bowiem pewne tajemne powiązanie, które - trudne do wyrażenia - przedziwnie przenika życie Urszuli. "Błogosławionaś, łaski pełna, Pan z Tobą..." - mówił do Maryi Anioł. A na Sarkofagu Błogosławionej widnieje napis, będący Maryjną odpowiedzią: "Oto ja, służebnica Pańska".

Ten sam tajemny związek odkrywamy we wspomnieniach siostry Andrzei Górskiej: "Zapytałam [kiedyś] Matkę, co to jest świętość i co robić, by ją osiągnąć w naszym urszulańskim życiu, takim - jak mi się wydawało - bardzo prostym. Matka i tym razem poważnie przyjęła moje pytanie i patrząc na mnie serdecznie powiedziała: "Odpowiem ci krótko: świętość nasza urszulańska to każdego dnia na nowo i coraz pełniej - fiat, magnificat i służba". Zapytałam trochę zdumiona: "Czy tylko tyle?". A Matka z uroczym uśmiechem powiedziała: "To aż tyle!"

Rozmowa ta odbyła się kilka miesięcy przed śmiercią Urszuli. Młoda wówczas siostra Andrzeja musiała być zdumiona szybkością i zwięzłością otrzymanej odpowiedzi. Nie wiedziała, że odpowiedź ta kształtowała się u Urszuli od wielu już lat. Nie wiedziała nic o malowanym przez nią obrazie Zwiastowanie. Nie znała jeszcze Testamentu starej, kochającej Matki. A przede wszystkim nie mogła nawet przypuszczać, że kilka lat wcześniej, w sierpniu 1932 roku, przyszło Urszuli napisać pewien list, który ją wiele kosztował. Niełatwy, trudny list, w którym musiała wobec swej duchowej córki bronić i tłumaczyć to, czego - jak jej się dotąd wydawało - bronić nie musiała. Są bowiem takie sprawy między matką a córką, o których się nie mówi. Po prostu są oczywiste. Niestety, dla siostry K. oczywistymi nie były. "Dziecino, jedno nie w porządku - pisała. - Czemu chcesz - i na to nakręciłaś pokój Zgromadzenia - zmienić to nasze urszulańskie nabożeństwo do Matki Boskiej Gwiazdy Morza na Gwiazdę Zaranną? Szerzyłaś to wśród uczennic - czemu? Ostatecznie, to zawsze ta sama Matka Boska, ale Gwiazda Morza - to wspomnienie pierwszych początków Kongregacji naszej. Tyle ta Gwiazda Morza ma w sobie wspomnień, do tylu wdzięczności obowiązuje nas - a moja K. bierze na siebie to, że zaszczepić chce w Zgromadzeniu miłość do Gwiazdy Zarannej, raczej zmienić Gwiazdę Morza na Gwiazdę Zaranną - właściwie dlaczego?"

"Tyle ta Gwiazda Morza ma w sobie wspomnień,,,". Te wspomnienia to Urszuli prawdziwy skarb. Wielokrotnie wracała do nich, zwłaszcza w trudnych chwilach. Merentähti... Gwiazda Morza... Tak nazwała małą posiadłość w Finlandii, którą zakupiła podczas swego pobytu w Petersburgu. Tu założyła szkołę i pensjonat. Tutaj też odbyła się uroczystość poświęcenia figury Matki Boskiej Gwiazdy Morza. "Maria Teresa - wspominała Urszula w Historii Kongregacji - przysłała mi pieniądze (500 rubli) na ten posąg. Wykonała go rzeźbiarka w Petersburgu. W ogrodzie, tuż nad brzegiem morza, usypany został kopiec, podtrzymywany dużymi kamieniami. Tam ustawiłyśmy posąg Matki Boskiej z koroną gwiazd, ręce wyciągnięte, jak gdyby powiedzieć chciała: Przyjdźcie do mnie, ja pocieszę, uspokoję, pomogę. Kwiatami ubrana - kopiec w kwiatach - patrzała na bezbrzeżne morze, rozpościerające się u jej stóp. Dzień poświęcenia naznaczony był na 16 lipca. Ksiądz Machault, Francuz, przyjechał z Petersburga, aby poświęcić naszą Gwiazdę Morza. Poprzedniego dnia deszcz padał, rozpacz w sercach - jak to będzie z poświęceniem? Ale nazajutrz jasne słoneczko zaświeciło, więc i radość wielka, i zaaferowanie niemałe. Trzeba było ubrać zielenią, kwiatami, których mało, cały kopiec, wszystko przygotować, ćwiczyć śpiewy (ułożyłam wiersz do Gwiazdy Morza, panna Ranuszkiewicz melodię skomponowała), ale to wszystko z taką wesołością w sercach: oddamy dom, osadę, mającą powstać szkołę pod opiekę naszej Jasnej Gwiazdy Morza! 16 więc około czwartej po południu już Finowie, którym dałyśmy znać, że będzie uroczystość, zaczęli zbierać się w naszej kapliczce. Rozpoczęło się nabożeństwo, potem procesja przy odmawianiu różańca do statuy. Potem śpiew. Tam uklękłyśmy, kapłan poświęcił posąg naszej Jasnej Gwiazdy Morza, przemówił wysławiając dobroć Maryi, zachęcając do ufności. Potem śpiew. Dzieci, siostry śpiewały, morze lekko szumiało śpiewając z nami. Słońce rzucało promienie na biały posąg naszej Matki, a w sercu rozlana radość, ufność, pewność. Niech będzie co chce, Maryja przyświecać nam ciągle będzie, rozhukanego morza życia nie potrzebuje się bać dusza, która potrafi oczy podnieść do Jasnej Gwiazdy, do Maryi!"

Lubiła przychodzić w to miejsce, usiąść obok Maryi i patrzeć w bezkres morza. Zachowało się nawet zdjęcie z tamtych cudownych lat: Urszula siedząca na kamieniach, stanowiących koronę kopca. W rękach chyba różaniec. A na tle drzew biały posąg Merentähti, Gwiazdy Morza. "Przed nami morze bezbrzeżne - zawarty w Historii Kongregacji opis tchnie świeżością, widomy znak, jak bardzo to miejsce zapadło w jej serce. - Coraz to inne - to lazurowe, to różowe, czarne, białe, to spokojne jak tafla szklana, to wzburzone, niespokojne. Za domem duży plac otwarty, okolony lasem. Kapliczka bardzo biedna, ale w niej Pan Jezus". To miejsce ją uspokajało. Ono dodawało sił wobec szykan doznawanych w Petersburgu. A przede wszystkim pozwalało przemyśleć sens swej maryjnej pobożności. Miała tu czas i nastrój, by sięgnąć pamięcią do zdawało się bardzo już odległych, krakowskich czasów, gdy z olbrzymim wzruszeniem sięgała po pędzel i malowała Zwiastowanie. Lubiła rozważać ten przełomowy dla dziejów świata moment, gdy Najwyższy posłał do ubogiej Nazaretańskiej Dzieweczki swego Anioła. "Bądź pozdrowiona, pełna łaski...". Wskazujący palec Gabriela intrygował. Nie pozostawiał wątpliwości. Podniesiony w górę objawiał autorytet samego Boga. To On powoływał. Pozostawała więc tylko jedna odpowiedź: "Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie... Niech się stanie... Fiat".

Może właśnie tu, w Merentähti, Urszula odkryła, że odpowiedź Maryi dana Bogu jest właściwie dwuczłonowa. Przedzielona czasem, stanowi istotową jedność. W Nazarecie była zgoda i całkowite poddanie się woli Najwyższego, w Ain Karim, u Elżbiety, było uwielbienie Pana. Było Magnificat. Całkowite poddanie się Bogu i jednoczesne uwielbienie Go jest najpiękniejszą odpowiedzią człowieka na Boże wezwanie i wybranie. Maryja udzieliła takiej właśnie odpowiedzi. Jednakże, rzecz niezwykła, uwielbienia Pana nastąpiło dopiero w chwili spotkania z Elżbietą. W chwili, gdy Elżbieta wybiegła jej naprzeciw. Między Fiat a Magnificat jest bowiem pewne napięcie czasu. Napięcie czasu wypełnione wielkim trudem i wysiłkiem. Przede wszystkim trudem i wysiłkiem ducha. To prawda, droga z Nazaretu do Ain Karim była uciążliwa. Ale ponad tę, głównie fizyczną, uciążliwość większe jeszcze były niepokoje i wątpliwości Maryi. Anioł powiedział jej o Elżbiecie. Elżbiecie trzeba więc było pomóc, okazać szczególną miłość i troskliwość. Trzeba było oddać przysługę jej - kobiecie, w tym co najbardziej piękne i wzruszające w jej kobiecości. I co jednocześnie budzi niekiedy tyle obaw. Trzeba było pomóc w jej rodzącym się macierzyństwie. Ale jednocześnie był Józef, którego trzeba było opuścić. Józef, który ją bardzo kocha i który po jej powrocie, po trzech miesiącach, od razu zauważy, że sama jest Matką. Kochający i czysty Józef, który niczego nie będzie rozumiał. Co wybrać? Idąc skalistą palestyńską drogą, przeżywała trudne chwile. Dopiero kiedy Elżbieta wybiegła jej naprzeciw, kiedy sama bez jakiegokolwiek słowa wyjaśnienia - skąd ona mogła to wiedzieć? - pochyliła się przed nią jako Matką Pana, zrozumiała, jak bardzo ją Pan prowadzi. Jak trzeba nieustannie wsłuchiwać się w Jego słowa i wiernie iść za nimi. Jak właśnie służba drugiemu człowiekowi jest najlepszą odpowiedzią daną Bogu na Jego wezwanie i wybranie. Zatem Magnificat. Zatem "Wielbi dusza moja Pana..."

Niełatwa jest to służba. Tyle wymaga zaparcia się siebie, tyle pokory i tyle zawierzenia. Siedząc u stóp Merentähti, zapatrzona w morski bezkres Urszula rozważała swe heroiczne boje o nadanie właściwego kształtu internatowi i szkole dla dziewcząt w Petersburgu. Ileż tu było pomówień, ludzkiej złośliwości, zwykłego niezrozumienia - i to ze strony tych, którzy najbardziej powinni być zatroskani o powodzenie jej wysiłków: ze strony syndykatu parafii św. Katarzyny. A w dodatku te nachodzenia ze strony urzędników carskich, ta ich walka z wszelkimi przejawami życia zakonnego, ta jej z kolei konieczność niszczenia dokumentów wskazujących na związek z Rzymem i osobiście z papieżem Piusem X. Urszula patrzyła na wzburzone morze i instynktownie zwracała swój wzrok na figurę Matki Bożej. Ona nie zawiedzie, Ona obroni, Ona zaprowadzi do bezpiecznego portu. Ona - Gwiazda Morza...

"Tyle ta Gwiazda Morza ma w sobie wspomnień...". Ze wzruszeniem wracała pamięcią do chwili, kiedy późną wiosną 1913 roku zawitała do Nettuno nad Morzem Tyrreńskim. Do Italii przyjechała wtedy na wyraźne życzenie Ojca Świętego, w celu podreperowania swego zdrowia. Weszła do zakrystii kościoła parafialnego - i aż serce jej zabiło z radości. Na ścianie wisiał stary obraz Matki Najświętszej Gwiazdy Morza: Maryja z Dzieciątkiem na rozhukanym morzu w łódce. Oczywiście opowiedziała o nim swej siostrze. Do tego zdarzenia nawiązała jeszcze w liście pisanym do Marii Teresy w Nettuno dnia 1 czerwca: "Cieszę się na spotkanie z Tobą, ale żałuję Stella Maris - czułam się tutaj jak w niebie, blisko prawdziwej Gwiazdy Morza. Odzyskałam zdrowie, a co ważniejsze, ufność głęboką w cudowne wstawiennictwo pięknej Gwiazdy Morza z Południa, która - ufam - opiekować się będzie ubogim domkiem Gwiazdy Morza z Północy. Dziękuję Ci, Siostro kochana, za to, żeś mi przygotowała to szczęście i tę wielką łaskę. Wstąpiła we mnie nowa moc, by dalej płynąć po burzliwym morzu życia bez trwogi i bez zniechęcenia się. Zawdzięczam to Tobie".

W Rzymie czekała ją jeszcze jedna wzruszająca niespodzianka. Maria Teresa poleciła zrobić fotografię nettuńskiej Gwiazdy Morza. Na odwrocie małych obrazków wydrukowano wiersz-modlitwę Urszuli. Oprócz nich była jeszcze jedna wielka fotografia. Tę po powrocie do Finlandii Urszula umieściła w kaplicy w Merentähti. "Obraz ten w kaplicy - wspominała w Historii Kongregacji - jeszcze bardziej zachęcił naszą gromadkę do specjalnego nabożeństwa do Matki Boskiej Gwiazdy Morza. O, czułyśmy dobrze, że łódka naszego Zgromadzenia płynie na bardzo niespokojnym morzu, że lada chwila burza może się zerwać i że wołać trzeba nieustannie: Gwiazdo Morza, ratuj, przyświecaj, wskazuj drogę!"

"Tyle ta Gwiazda Morza ma w sobie wspomnień...". Czy siostra K. nie potrafi uszanować jej bólu, kiedy trzeba było opuścić na zawsze Merentähti? "Szóstego sierpnia [1914 roku] - wspominała w Historii Kongregacji w dzień Przemienienia Pańskiego, odbyła się ostatnia dla mnie Msza święta w naszej ładnej kaplicy. Grałam na organach, śpiewałyśmy Nie opuszczaj nas. Jak to bolało! Poszłyśmy jeszcze razem do naszej Jasnej Gwiazdy Morza. Koniki już czekały. Pożegnanie... Zdaje się, że nie było ani jednego oka suchego. Serce jęczało z bólu, ale dzięki Bogu było i zgadzanie się z wolą Bożą, które ból czyni świętym. (...) Wsiadamy do bryczek. (...) Powiewamy chustkami. Jeszcze, jeszcze... i Merentähti kochane znika mi z oczu..."

"Tyle ta Gwiazda Morza ma w sobie wspomnień...". Dlaczego więc siostra K. chce "zamienić Gwiazdę Morza na Gwiazdę Zaranną - właściwie dlaczego?" Czy nie wie, jak ona, Urszula, w roku 1920 gorączkowo szukając nowej drogi dla swego Zgromadzenia, codziennie zachodziła do Cudownego Obrazu Madonna della Strada w rzymskim kościele Il Gesu? I jak niegdyś Gwiazda Morza miała ją spokojnie i pewnie przeprowadzić przez burze i zawieruchy życiowe, tak teraz Madonna della Strada miała jej wskazać dalszą drogę? "Co rano idę do kościoła Il Gesu - pisała do sióstr 14 maja 1920 roku. - Tam modlę się w kapliczce M. B. della Strada, przed którą św. Ignacy Mszę świętą odprawiał i modlili się wszyscy święci jezuitów: św. Franciszek Ksawery, św. Stanisław Kostka, św. Alojzy, św. Jan Berchmans, św. Franciszek Borgiasz itd. I wołam do Gwiazdy naszej, by świeciła i dalej prowadziła, i wiem, że wysłucha". Wysłuchała. Powstało nowe Zgromadzenie. Do niego należy teraz siostra K. I ona tego nie rozumie?

"Nie, Dziecino - stara Matka tłumaczyła swej duchowej córce z pełną dobroci stanowczością - to częste, że Kongregacje żywią cześć do Maryi pod wyłącznym wezwaniem i mają do tego swoje racje. I tak Redemptoryści - do M. B. Nieustającej Pomocy, Siostry Miłosierdzia - do M. B. Łaskawej, Sodalicja św. Piotra Klawera - do M. B. Dobrej Rady itd., a nasza Kongregacja do M. B. Gwiazdy Morza. Wszak historia naszego Zgromadzenia z tą nazwą tak ściśle złączona, a Ty chcesz zastąpić wezwaniem Gwiazdy Zarannej... Czy to w porządku?"

Był jeszcze jeden powód, dla którego Urszula z taką niechęcią patrzyła na próby odejścia od ukochanego przez siebie tytułu Maryi Gwiazdy Morza. Był to powód bardzo osobisty, zawierający tajemnicę jej maryjności. Nie napisze o nim wprost siostrze K. Jeśli ona jako córka jej ducha zechce pójść konsekwentnie za nią, na pewno tę tajemnicę odkryje sama. Przecież jest ona zawarta w jej modlitwach i rozważaniach. Może wówczas doświadczy także na sobie samej, co naprawdę znaczy napięcie między Zwiastowaniem a Nawiedzeniem, między Fiat a Magnificat. Napięcie, które jest dwuczłonową odpowiedzią człowieka na Boże wezwanie i wybranie. Napięcie, w którym streszcza się istota urszulańskiego życia i urszulańskiej świętości.

Siedząc pod figurą Merentähti, zapatrzona w burzliwe morze, Urszula odkrywała tę maryjną prawdę, zdaje się tak oczywistą. Niekiedy wiele jest cierpienia i bólu między pokornym Fiat a pełnym uwielbieniem Magnificat. Maryja doświadczała tego wielokrotnie - od przepojonej niepokojem zapowiedzi Symeona, przez szukanie zagubionego Synka, aż po Golgotę. Istotnie, miecz wielokrotnie przenikał jej serce. Ale pośród bólu i łez okrywała w sobie cudowny pokój. Była zjednoczona z Synem. Do końca zjednoczona. Dlatego też pełna łaski. I dlatego - w konsekwencji - Niewiasta Mężna pod krzyżem Jezusa, prawdziwa Królowa Męczenników. Podobnie i nasze życie - uświadamiała sobie Urszula - także to najbardziej osobiste, jest trudną drogą przez rozszalały żywioł. Dlatego trzeba pewnej Przewodniczki. Dlatego trzeba Gwiazdy Morza. To jedynie dzięki Niej można odkryć w sobie - mimo cierpień, niezrozumienia, nawet krzywdy - to, że w najdalszej i najbardziej podstawowej głębi człowieczego serca panuje pokój. Panuje pokój - bo człowiek jest zjednoczony z Bogiem na wzór Maryi. Wówczas okazuje się nieoczekiwanie, że cierpienia, niezrozumienia, krzywdy - choćby największe - nie są ostatecznym wymiarem człowieka. Mogą go głęboko przenikać, ale ostatecznymi nie są. Ponad wszystko jest Pan. I to jest cudowne odkrycie! Odkrycie na wzór Pawłowego wyznania: "Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?"

To prawda, odkrywanie tego ostatecznego, fundamentalnego pokładu naszej duszy może być niekiedy czymś bardzo bolesnym. Bo jest to proces oczyszczania. Czyż nie miał racji Michał Anioł, porównując pracę rzeźbiarza z kimś, kto jedynie odsłania te cudowne postaci, które już tkwią gdzieś ukryte w bryle marmuru? Czyż nasze życie wewnętrzne nie jest, w swej istocie, odsłanianiem twarzy Chrystusa, która w nas już jest od momentu chrztu św.? A że to boli? Urszula uśmiechnęła się tylko do swoich myśli. To niech boli! Najważniejsze, żeby człowiek mógł odkryć w sobie ten ostateczny fundament, to podstawowe odniesienie do Boga. To tutaj ukazuje się przecież najbardziej prawdziwe źródło człowieczego pokoju i radości. Reszta - to tylko usilna praca, by zawsze mieć na swej twarzy i w swych oczach szczery uśmiech wyrastający z tego właśnie pokoju i z tej właśnie radości. Reszta - to już tylko apostołowanie tym trudnym, ale jakże prawdziwym i mądrym uśmiechem. Ta reszta - to nasze wierne i pełne ufności pójście za Maryją Jasną Gwiazdą Morza. To dlatego Urszula napisała kiedyś: "Matko moja, Maryjo, uproś mi nieustanny dobry humor, to szczęście wewnętrzne, które daje Bóg. Wszak mogę się zawsze cieszyć, bo zawsze mogę być złączona z moim Jezusem. Czy siostra K. nie zna tej modlitwy?

Dlaczego więc siostra K. chce odejść nie tylko od historii, ale i od ducha Zgromadzenia? Dlaczego nie pojmuje prawdy o Maryi Merentähti, Maryi Gwieździe Morza? "Nie, nie odstępujmy od tego, co nasze, co Zgromadzenia - z wewnętrznym żarem kończyła Matka swój list. - Nie chciejmy wprowadzać innowacji niepotrzebnych - po cóż? Nasze, nasze, tj. Zgromadzenia - to musi nam być najdroższe - to przede wszystkim..."

Idąc od Domu Matki Założycielki do klasztornej kaplicy, od Zwiastowania do Sarkofagu Błogosławionej, od jej nieustannego Fiat do heroicznego Magnificat, odkrywamy nieoczekiwanie, że Urszula była w swym życiu prawdziwą ikoną Maryi. Ikoną - czyli żywym obrazem. Kto ją widział, widział kolejne w dziejach Kościoła cudowne urzeczywistnienie tajemnicy Nazaretańskiej Dzieweczki. Kto spotykał się z jej uśmiechem, ten widział uśmiech mądrej dobroci, z jaką Matka spod Jezusowego krzyża nieustannie patrzy na swoje dzieci. Patrzy i zaprasza do podobnej drogi. Ona bowiem już tę drogę pokonała.

* * *

Gwiazdo Morza, Panno Święta,
Ześlij jasne swe promienie
W duszę moją. Wniebowzięta,
K'niebu serca zwróć pragnienie!

Gwiazdo Morza! Ucisz burze,
Duszę moją co miotają.
Gwiazdo cudna, tam, na górze,
Rozkaż wiatrom, niech ustają!

Gwiazdo Morza, o Maryjo,
Niech me serce - jak to morze -
Tylko niebios toń odbija,
Gwiazd miganie, blaski zorzy.

Gwiazdo Morza! Głębie duszy
Niech promienie złocą słońca.
Niech Twe tchnienie je poruszy -
Jak wiatr morze to bez końca.

Gwiazdo Morza! Ku błękitom
Niechaj dusza ma się wzbija,
Ku miłości jasnym szczytom,
Ku mej Gwieździe, o Maryja!


Bp Marek Jędraszewski. OBRAZKI Z PNIEW - I NIE TYLKO. Pallottinum 2003. Przytoczony fragment pochodzi z rozdziału "Merentähti".

Koszalin 2007 | www.urszula.ovh.org | Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek