Strona główna
Życie
Kanonizacja
Pisma
Relacje
Artykuły
Książki
Strony WWW
O nas
Kontakt
|
|
|
Ks. Jan Zieja
POLESKIE MISJE
|
|
Uderzała w niej niezmącona pogoda ducha, życzliwy matczyny uśmiech do każdego człowieka, z którym rozmawiała.
Znała swoje siostry - imię każdej i wszelkie jej potrzeby, interesowała się każdą z osobna i każdej dawała łatwy dostęp do siebie podczas swych odwiedzin w domach zakonnych.
Nie pragnęła, by Zgromadzenie posiadało wielkie majątki ziemskie, wprost bała się tego. Gdy różni dobrodzieje ofiarowywali Zgromadzeniu wielkie majątki na Polesiu i na Wołyniu, Matka cieszyła się z dobrej woli tych osób, ale była szczerze zmartwiona tym ciężarem posiadania bogactw ziemskich. Mawiała często, że siostry są dla pracy wśród najbiedniejszych.
Przez pośrednictwo swego brata, generała ojców jezuitów, wystarała się o to, że Stolica Apostolska wyraziła zgodę na otwieranie na Polesiu we wsiach oddalonych od kościoła małych ,"punktów misyjnych", zatrudniających tylko dwie siostry. Matka planowała, że cały dochód z ofiarowanych jej majątków pójdzie na utrzymanie sióstr na tych wiejskich punktach misyjnych.
Sama przejęta była wielkim współczuciem dla niedoli najbiedniejszych, ale - delikatna w obcowaniu z ludźmi "tego świata" - nie wymagała od nich cnót, do których ci nie byli zdolni; cieszyła się każdym najdrobniejszym objawem ich serca i uczuć chrześcijańskich, podkreślała to zaraz i była wdzięczna za to.
Gdy w Mołodowie przerabiano kurnik dworski na mieszkanie sióstr i na kaplicę, wyraziła życzenie, ażeby salę przeznaczoną na kaplicę przedzielić i w części przedniej, mniejszej, zrobić jakby rozmównicę, w której będzie się przyjmowało przychodzących ze wsi: dzieci i starszych. Ta rozmównica miała być przedzielona od kaplicy tylko cienką ścianką, z desek i to nie sięgającą sufitu. Ktoś zwrócił uwagę, że w rozmównicy będą często głośne rozmowy, śmiechy, hałasy, a to nie wypada w takiej bliskości Najświętszego Sakramentu. Matka żachnęła się: "A to dlaczego? Nie, Panu Jezusowi nie będą przeszkadzały śmiechy dzieci i głośne rozmowy kobiet wiejskich. On lubi być między ludźmi. Nie! Nie!" I stało się po myśli Matki.
Siostry uczyła życia zwyczajnego, prostego, a spowiedników i konferencjonistów rekolekcyjnych prosiła, by jej w tym pomagali: "Moje siostry spowiadają się krótko, prosto. Moje siostry widzeń i objawień nie miewają i nadzwyczajnych pokus zewnętrznych nie uprawiają. Nasza pokuta to praca, praca, praca" - mówiła Matka, uśmiechając się dobrotliwie i słodko.
Żywiła wielką cześć dla ksiąg Pisma Świętego, a zwłaszcza dla Ewangelii, z którą się nigdy nie rozstawała. Na zjazdach inteligencji katolickiej gorąco zachęcała uczestników do codziennego czytania i rozważania Ewangelii. Słyszałem, jak mówiła: "Gdy się czyta Ewangelię po raz pierwszy lub drugi, wydaje się ona dla nas trudną, a gdy się czyta po raz pięćdziesiąty drugi, to nie można się od jej czytania oderwać".
Miała Matka zamiar opiekować się zawczasu zapowiadającymi się powołaniami kapłańskimi, kształcić chłopców dla małych i dużych seminariów duchownych i tak dochować się z tej młodzieży duchownej kapłanów miłujących prostotę i ubóstwo i wędrujących od wsi do wsi, żeby nauczać prosty lud wiejski w zasięgu tych urszulańskich "punktów misyjnych". Z uśmiechem nazywała już tych przyszłych kapłanów swoimi "urszulanami". [...]
Bardzo kochała Polskę i wierzyła w jej misję historyczną na wschodzie, a znając dobrze Rosję i jej ducha, pragnęła, by akcja pozyskiwania prawosławnych dla Kościoła katolickiego na ziemiach Rzeczypospolitej Polskiej była prowadzona przez kapłanów obrzędu łacińskiego, ale nie przez "nawracanie obcesowe, lecz przez służbę miłosierdzia i oświaty wśród najbiedniejszych, którzy potem sami z własnej wewnętrznej potrzeby do Kościoła wejdą".
"Poleskie misje" w: s. Józefa Ledóchowska - "Miłość krzyża się nie lęka". Wydawnictwo Sióstr Urszulanek Lumen. Warszawa 1955
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ - RELACJE
|
|