Strona główna Życie Kanonizacja Pisma Relacje Artykuły Książki Strony WWW O nas Kontakt |
Przed kilku miesiącami mówiłam Państwu o nieszczęściach mojego ukochanego kraju i ból mój znalazł oddźwięk w Waszych sercach. Wysłuchaliście mych skarg, wypowiedzianych wraz z poetą Lamartine: "Echem dla mnie były westchnienia, a odpowiedzią łzy".
Serca duńskie mnie zrozumiały, dlatego dziś mówić będę z mniejszą nieśmiałością i odkryję przed Wami cierpienia serca, które już od dzieciństwa kochało gorąco swój nieszczęśliwy kraj i które dzisiaj cierpi na widok długiego, strasznego męczeństwa swych braci. O, proszę mi wierzyć, że jeśli wygnanie zawsze było ciężkie, tak ciężkie, że autor Boskiej Komedii pragnął śmierci, gdyż taki był umęczony trudem wstępowania i zstępowania po schodach na obczyźnie - to dziś jest ono podwójnie ciężkie. Nie dlatego, iż nie pozwala nam cieszyć się szczęściem Ojczyzny, ale z powodu niemożności dzielenia cierpień z naszymi rodakami. Proszę pozwolić mi przesunąć przed Waszymi oczyma cierpienia mojego kraju, który dziś zdaje się być skazany na nieuniknioną zgubę. Czyż Chopin w swoim marszu żałobnym, w tym krzyku serca zanurzonego w otchłań rozpaczy mógł przeczuć, że przyjdzie taki czas, że nawet te tak rozdzierające odczucia nie potrafią oddać całego śmiertelnego lęku polskiego serca? (...) Moja ukochana Polska była piękna, bogata, urodzajna, była potężna i wielka, wolna i dumna - zbyt wolna może, ale wolność jest tak piękna i tak szlachetna, że chce się ją mieć wszędzie i dla wszystkich. Mój kraj był obrońcą uciśnionych i nieszczęśliwych. Bohaterowie polscy z radością przelewali swą krew za każdą sprawę wielką i szlachetną. Nasz biały orzeł, w jasnej aureoli chwały, rozwijał zawsze swoje skrzydła w regionach ideału (...) Ale potem nastał dzień żałobny, cierpienia. Dusze zbyt łatwowierne usłuchały złych doradców, zaufały fałszywym przyjaciołom i spadło nieszczęście na ten kraj, który rozciągał się od Bałtyku aż po Morze Czarne. Godzina upadku wybiła! Kraj został podzielony na trzy części, a dumni Polacy, którzy nigdy nie zaznali jarzma, okuci zostali w kajdany i zdani na wolę swych zwycięskich ciemiężców. To pociągnęło za sobą ruinę finansową; naród został skazany na ciemnotę, ignorancję, mogłabym powiedzieć - zbydlęcenie, nasz język na prześladowanie, a cała narodowość na najcięższy ucisk. O tak, źródła naszych cierpień nie da się wyczerpać! Im dalej posuwamy się na tej naszej "via dolorosa", cierpienia stają się bardziej dotkliwe. Któż zdoła policzyć wszystkich męczenników cierpiących z miłości dla Ojczyzny, zmarłych śmiercią haniebną za to, że walczyli o wolność dla Polski? (...) Ileż tajemnic mogłaby wyjawić ta ziemia, okryta krzyżami i grobami, gdzie spoczywa tyle wielkich polskich serc (...) A jednak wszystko co było straszne, jest tylko cieniem obecnej rzeczywistości! Czymże jest Polska dzisiaj? - Grobami, ruinami, skąd wznoszą się okrzyki boleści i płaczu. Jest pustynią i cmentarzem... "O wy wszyscy, którzy idziecie, przyjdźcie i zobaczcie czy jest boleść, jako boleść moja?" Głos dzwonów żałobnych drżeniem napełnia powietrze. Wielkim i dumnym był mój kraj! Ach, czyż zrozumiecie czym jest poniżenie, upokorzenie dla tego, kto znał wielkość i chwałę? Moja Polska była potężna i wielka w epoce Jagiellonów; kłaniały się przed nią narody, prosząc o pomoc i poparcie, sąsiedzi prosili ją o królów, ludy barbarzyńskie drżały na widok zbliżającego się rycerstwa polskiego; cała Europa musiała z wdzięcznością pochylić głowę przed obrońcą Wiednia i zagrożonego chrześcijaństwa. A potem przyszło gorzkie, straszne i trudne upokorzenie! Ujarzmiona Polska musiała pochylić tak dumnie dawniej wzniesioną głowę przed nowymi panami, została zdeptana i zmiażdżona. A dzisiaj? Dzisiaj, okryta łachmanami, jest jak ten żebrak przy drodze co wyciąga drżącą z bólu rękę do przechodniów i przyjmuje jałmużnę, którą jej rzucają z gestem niecierpliwości, a często pogardy ci, którzy nie zaznali głodu, zimna, ani nędzy. Jak ten niewolnik przechodzi z rąk jednego pana w ręce drugiego i musi w milczeniu znosić złe traktowanie (...) Nic już więcej nie może, jak tylko wznieść swoje serce do Wszechmocnego i wołać drżącym z oburzenia głosem: Dokądże, Panie, ach dokąd? (...) Była ona piękna, bogata i żyzna ta moja Polska ukochana! Proszę mi pozwolić przenieść się na chwilę myślą na te obszerne równiny polskie, okryte złocistym zbożem, falujące od powiewu wiatru wieczornego, na te łąki ukwiecone, wydające słodki zapach, na taflę wód odzwierciedlające purpurę nieba, kryjące się w kępach zielonych drzew, na te biedne polskie chaty bielone wapnem, przed którymi bawią się dzieci ubrane w skromne koszulki ze zgrzebnego płótna (...) Huragan wojny przeszedł przez ten kraj. Pójdźcie zobaczyć co tam dzisiaj znajdziecie... zboża spalone na polach, mnóstwo miast zniszczonych, wsie zamienione w popioły, dwory - piękna pamiątki po naszych wielkich ludziach - zniszczone zupełnie. Pałac, gdzie urodził się nasz wieszcz Zygmunt Krasiński - zniszczony; dwór, gdzie młody Mickiewicz, przyszły autor "Pana Tadeusza", spędził najpiękniejsze swoje lata, gdzie stworzył swoje najwspanialsze strofy - zburzony. Dom, w którym minęły pierwsze lata naszego wielkiego kompozytora, Chopina - zniszczony! Czy jesteście w stanie zrozumieć co się przezywa patrząc na niszczenie domu wielkiego czy małego, pałacu, dworu, chaty - mniejsza z tym czego - domu, do którego przywiązane są najdroższe wspomnienia z dzieciństwa, wspomnienia złotych snów naszej młodości a może nawet wspomnienie pierwszej i gorącej miłości? Wolnym był mój kraj, rozmiłowanym w wolności, obrońcą wolności. Wszyscy korzystali z dobrodziejstw wolności w mojej Ojczyźnie; uciemiężeni z innych krajów szukali schronienia w Polsce. Potem orzeł, który tak swobodnie krążył w przestworzach, został okuty w kajdany, zamknięty w ciasnej klatce - skończyła się jego wolność. O, jak to ciężko być niewolnikiem! Małe dusze mogą poniżyć się w niewoli, wielkie buntują się, zżymają, a potem łamią. Ileż ich się złamało, ileż? Ale męczennicy wolności pozostali wielkimi i szlachetnymi. Ciało, obciążone żelazem, upadało pod naciskiem cierpień w strasznych podziemiach więziennych, bez powietrza i światła, ale dusza pozostawała nieugięta. Oczyszczała się w cierpieniu, jak złoto oczyszcza się w ogniu i unosiła się wielka i dumna w krainę wolności i miłości. A Polska, choć przygnieciona ciężarem krzyża, słusznie czuła się dumną ze swoich synów tak szlachetnych i wartościowych. Ale, widzicie, najboleśniejszym jest to, że ogromna ilość małych dusz gubi się i upada w niewoli. My, opłakując nieszczęścia Polski, czujemy się jednak wielkimi i to uczucie jest dla nas wielką pociechą, ale najgorszym z cierpień, cierpieniem niepocieszonym to - według słów naszego poety i wieszcza Krasińskiego - duch narodu zatruty, wzrastająca liczba dusz spodlonych przez niewolę, w miarę jak niewola daje się mocniej we znaki. Gdy kocha się swój naród, chciałoby się go widzieć szczęśliwym, wolnym, bogatym, ale przede wszystkim wielkim i szlachetnym. Pragnie się go widzieć raczej wielkim i szlachetnym w cierpieniu niż chełpiącym się ze szczęścia i bogactwa, ale spodlonym i zepsutym. A my, widzicie, cierpimy, konamy w niewoli i wiemy, że ta niewola jest źródłem zepsucia dla tysięcy. Ci upodleni i zepsuci rozpraszają się po wszystkich krajach i często, bardzo często sądzi się nas według nich i stąd spotyka się osoby, miasta całe, żeby już nie powiedzieć kraje wierzące, że synonimem Polaka - ignorant, analfabeta, pijak, złodziej. To nie ten uczciwy patriota oddany krajowi i służący mu z bezgranicznym poświeceniem, ale ten, który myśli tylko o zrobieniu majątku, wzbogaceniu się bez względu na sposoby. Jakie to mylne! A ta wielka liczba wygnańców, gwałtem wydalonych z kraju, który jest nam tym droższy, im więcej cierpi. Trzeba samemu skosztować chleba wygnańców, aby zrozumieć wielkość cierpienia! Szczególnie w chwili obecnej, gdy się wie, że ten kraj kona i potrzebuje oparcia. Są oni na północy, na południu, na wschodzie i zachodzie; wyciągają ręce ku tej ziemi rodzinnej, którą tak gorąco kochają, wzdychają i tęsknią za nią. Wygnanie to męczeństwo dla serca. Ci, którzy go nie zaznali, nie rozumieją go i przechodzą obojętnie koło takiego nieszczęśliwego, który wśród dobrobytu i wesela błaga niebo i ziemię o możność powrotu do ziemi rodzinnej, by tam móc cierpieć ze swymi braćmi. Tak, ty jesteś nieśmiertelny kraju moich przodków, Ojczyzno ukochana, Polsko moja! Nieśmiertelna przez twą odwieczną sławę, nieśmiertelna przez twoją sztukę i literaturę, która nie może być wymazana z pamięci narodów; nieśmiertelna przez miłość Ojczyzny, która żyje w sercach twych dzieci i która nie ma równej, śmiem to powiedzieć z czołem wzniesionym, ze szlachetną dumą! Inne narody kochają bardzo swoją ojczyznę, kochają ją, gdyż jest wolna, dumna, bogata, ponieważ zapewnia im dobrobyt i wielkość, ale my ciebie kochamy, Ojczyzno moja, mimo że jesteś upokorzona, uciśniona. Kochamy cię, choć ta miłość, którą żywimy dla ciebie, przynosi nam często prześladowanie, zesłanie, więzienie i szubienicę! Jesteś nieśmiertelna, o moja Polsko, gdyż żyjesz w sercach twych dzieci. My cierpimy, umieramy, ale przez śmierć idzie sie ku zmartwychwstaniu. My umrzemy, ale ty zmartwychwstaniesz! Mimo naszych dzisiejszych cierpień, mimo agonii - patrz, twoje dzieci z miłością cię otaczają i śpiewają z nadzieją w sercu: "Jeszcze Polska nie zginęła!" Matka Urszula Ledóchowska Odczyt wygłoszony w Kopenhadze w 1916 roku na rzecz pomocy ofiarom wojny w Polsce. (Urszula Ledóchowska "Wybór przemówień 1915 - 1939". Wybór: S. Ancilla Kosicka, S. Józefa Zdybicka. Redakcja i opracowanie graficzne: S. Urszula Lesiak, S. Jolanta Olech, S. Franciszka Sagun. Rzym 1981, Dom Generalny Urszulanek SJK). Tytuł pochodzi od redakcji portalu. |
Koszalin 2007 | www.urszula.ovh.org | Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek |