Strona główna
  Życie

  Kanonizacja
  Pisma
  Relacje
  Artykuły
  Książki
  Strony WWW
  O nas
  Kontakt
     

  

EUCHARYSTIA A WYCHOWANIE

Widzę Was przed sobą, Matki chrześcijańskie, i do Was się zwracam, z Wami chcę pomówić w prostocie serca o dzieciach Waszych i o Tym, który więcej od Was dzieci Wasze kocha, o Jezusie w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza.

Wszak zgadzamy się wszystkie na to, że wychowanie dzieci na coraz większe napotyka trudności, że dzieci często są bardzo trudne, mało mają poszanowania dla rodziców i wychowawców i nieraz dużo kłopotu im przysparzają. Szukamy środków, aby temu zaradzić, czytamy dzieła pedagogiczne bardzo mądre, próbujemy coraz to nowych systemów wychowania, a rezultaty są bardzo małe.

O zepsuciu młodzieży, niestety, dużo dałoby sie powiedzieć. Ileż to łez płynie z oczu matek chrześcijańskich nad zwyrodniałym synem lub złą córką! Ileż serc matczynych bólem rozdartych - na widok cynizmu, niewiary ukochanego dziecka! Ile płynie modlitw o nawrócenie marnotrawnego syna! A z czyjej to winy dzieci tak prędko się psują, tak łatwo zstępują z drogi cnoty? (...)

Nie mów, Matko chrześcijańska, że sama nie wiesz, jak to się stało, że Twoje dziecko od Boga i cnoty odeszło, że takie zmaterializowane, takie obojętne dla wszystkiego, co wielkie, święte, Boże - takie ziemskie, do ziemi przywiązane, o ziemi tylko myślące (...) A jeśli nie wiesz, to ja Ci powiem, skąd to pochodzi, bo ja wiem.
Nie wymienię różnych błędów, których się dziś w wychowaniu dzieci dopuszczamy. Mówić chcę tylko o jednym, o najważniejszym: dzieci trzymamy daleko od źródła wszelkich darów i łask, od Dawcy wszelkiego dobra, od Jezusa w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza. A dlaczego ? (...)

Tu uderzmy się w piersi, Panie drogie, i Wy i a. powiedzmy sobie to, co jest prawdą, prawdą bolesną: brak nam tej silnej, żywej wiary w obecność Jezusa w tabernaculum, tej wiary, która widzi, choć nie widzi, słyszy, choć nie słyszy, która obcuje z Jezusem, która z Nim rozmawia jak z bardzo bliską nam osobą, a która rozumie, że ten, tak bardzo bliski, wierny nasz Przyjaciel, mieszkający wśród nas w tabernaculum - to nasz Pan, to Bóg, Stwórca wszechświata, który cały świat trzyma w swoim ręku, który wyznaczył każdej z gwiazd właściwą jej drogę - Bóg nasz i Pan, Święty, Święty, Święty.

Gdybyśmy miały tę silną, żywą wiarę, tobyśmy jedno miały pragnienie, jedno dążenie, aby dzieci nasze, które kochamy, zbliżyć do Jezusa, powierzyć te skarby nasze Jezusowi, rozpalić w ich sercach miłość do Jezusa, Przyjaciela dzieci, bo przecież wiara mówi, że Jezus sam najlepiej pokieruje duszami naszych dzieci, On będzie najlepszym ich wychowawcą.

A teraz zróbmy sobie rachunek sumienia. Czy dzieci swe dla Jezusa wychowujemy, ich młodociane serca do Jezusa w tabernaculum zwracamy? Czy tym samym wpajamy w nie tę świętą bojaźń Bożą, ten wstręt przed grzechem choćby najmniejszym? Czy Ty, Matko chrześcijańska, to niemowlę Twoje zaniosłaś czasem do Jezusa w tabernaculum, by dziecku Twemu pobłogosławił? Czy pokazałaś maleństwu Twemu tabernaculum, mówiąc mu z całą miłością, na jaką serce Twe zdobyć się może, że tam jest Bozia, z daleka tą małą, czułą rączką posyłając pocałunki Bozi kochanemu?
A później, gdy dziecko Twe już chodzić i mówić zaczynało, czy przyprowadziłaś je czasem do Jeuzusa? Czy razem z nim klęczałaś przed tabernaculum, a złożywszy jego rączki, czy kazałaś mu powtarzać króciutkie akty miłości ku temu dobremu Panu? (...) Nie mów, że dziecko tego jeszcze nie rozumie - w rzeczach Bożych łatwiej nieraz trafić do serca dziecka, aniżeli do serca dorosłej osoby.
Czy rozumiesz te słowa Jezusa, które nam Ewangelia przekazuje - słowa nagany wypowiedziane do tych, którzy chcieli trzymać dzieci daleko od Jezusa: "Dopuśćcie dzieteczkom przyjść do mnie, a nie zabraniajcie im". - Patrz, Jezus czeka na to dziecko Twoje. On wie, że choć malutkie, narażone jest już na zgorszenie, że pełno niebezpieczeństw je otacza. On sam pragnie stać się pokarmem niebiańskim dla tej słabej dzieciny, aby wzmocniona Chlebem, co z nieba zstępuje, mężnie i twardo stała przy wierze swych ojców na gruncie moralności chrześcijańskiej. (...)

Pamiętajmy, Panie moje, że Pan Jezus dziękował Ojcu niebieskiemu, iż tajemnice nieba odsłonił maluczkim i słabym, a zakrył przed wielkimi o pysznymi (...) Wszak encyklika mówi, że nie potrzeba od dzieci domagać się teologicznych wiadomości. A czy radości pełne zrozumienia bliskości Boga, tę wiarę dziecięcą i żywą, ten lęk przed grzechem, prędzej nie znajdziemy w serduszkach niewinnych, niż w naszych grzechami obciążonych duszach? (...)

Gdybyście miały silną wiarę, to przygotowanie dziecka do I Komunii świętej byłoby czymś tak wielkim, tak świętym, tak bardzo ważnym, że z pewnym lękiem a niewypowiedzianą radością zabrałybyście się do niego. Wszak dusza matki tak łatwo rozumie duszę dziecka! Potrafiłaby cicho, bez natężenia wlewać w serce dziecka skarby miłości i pobożności, nauczyłaby je pracować nad sobą, zwalczać małe wady, wypielęgnowałaby w sercu dziecka ten dziś tak rzadki kwiat skromności, nauczyłaby je z małych swych ofiar przygotować wiązankę dla Jezusa dobrego. Dziecko tak łatwo rozumie wartość tych drobnych ofiarek niesionych Panu!

A po I Komunii świętej jakże by szczęśliwa matka tuliła swą dziecinę, a w tym uścicku w wielkim Sercu Jezusowym zlałoby się serce matki z sercem dziecka w jedno. I dzień I Komunii świętej stałby się świętem miłości. Z pewnością starałabyś się, Matko chrześcijańska, dziecku swemu go uprzyjemnić. Ofiarowałabyś mu na pamiątkę czy to piękny krucyfiks, czy pobożną książkę lub medalik. Nawet obiad byłby może lepszy niż zwykle, bo to wielkie święto w całym domu, ale serce dziecka byłoby przy kochanym Jezusie, a te małe przyjemności nie rozproszyłyby go, ale wywołałyby tylko nowe akty miłości i wdzięczności w duszy dziecęcej, nie ściągając jej z wyżyn niebiańskich na ziemię. Widziałabyś, Matko chrześcijańska, w oczach Twego dziecka odblask nieba, a ten dzień stałby się dla niego cudownym, jasnym dniem Bożym.

Od tego pierwszego spotkania się duszy dziecięcej z dobrym Jezusem tyle zależy! A po I Komunii świętej należy dalej pracować nad tym, by dziecko zapragnęło często, często łączyć się z Jezusem. I tak w ręku Jezusa, pod okiem Jezusa, z Jezusem w sercu dziecko Twe wyrośnie na dobrego, cnotliwego chrześcijanina i nie będzie dla Ciebie, Matko chrześcijańska, powodem łez, trosk i zmartwienia.

Niedawno, podczas licznego zebrania, jedna z pań tak się odezwała: "Panie moje, miałam dwóch synów; od najwcześniejszego wieku co dzień ze mną przystępowali do Komunii świętej. Dziś są dorośli, żonaci, a mogę powiedzieć - pobożni, cnotliwi i uczciwi; nigdy przykrości mi nie zrobili. Spróbujcie mojego sposobu wychowania, a przekonacie się, że dobry Pan Jezus najlepiej dzieci umie wychować".

Matki chrześcijańskie, zróbcie sobie dziś u stóp ołtarza to mocne postanowienie, zapiszcie w sercu swoim tę rezolucję, że chcecie dzieci Wasze prowadzić do Jezusa w tabernaculum, oddać je Jezusowi, aby On sam uczył dzieci Wasze świętej bojaźni Bożej, poszanowania rodziców i wychowawców, prawdziwej chrześcijańskiej wstydliwości i skromności, zrozumienia cnoty uczciwości, pracowitości, oszczędności, że chcecie uczyć je kochać Jezusa, szukać światła, siły, szczęścia u stóp ołtarza, a przez to zapewnicie im szczęście doczesne i szczęśliwość wieczną - przez Jezusa, z Jezusem, w Jezusie.

Matka Urszula Ledóchowska


Odczyt wygłoszony na Kongresie Eucharystycznym w Inowrocławiu, 25 VI 1927. (Urszula Ledóchowska "Wybór przemówień 1915 - 1939". Wybór: S. Ancilla Kosicka, S. Józefa Zdybicka. Redakcja i opracowanie graficzne: S. Urszula Lesiak, S. Jolanta Olech, S. Franciszka Sagun. Rzym 1981, Dom Generalny Urszulanek SJK)

Koszalin 2007 | www.urszula.ovh.org | Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek